Wróciłem (o wojnie…)

Wróciłem.

Chciałem tutaj publikować teksty związane tylko i wyłącznie z pracą, biznesem, zarządzaniem – ale to nie jest już więcej możliwe. Jesienią zeszłego roku po raz pierwszy stwierdziłem, że chcę publikować także wpisy bardziej osobiste. Teraz jestem o tym mocno przekonany. Pierwotnego pomysłu jednak nie porzucam a teksty będę oddzielał po prostu kategoriami. Bo może kogoś interesuje moje podejście do zarządzania, ale woli omijać moje opinie na temat zdarzeń.

Zanim jednak pojawi się tutaj jakikolwiek nowy tekst, najpierw chcę skomentować otaczającą nas rzeczywistość. Potrzebuję to zrobić. Potrzebuję to zrobić, zanim na tym blogu pojawi się jakikolwiek inny wpis. Potrzebuję, bo nie potrafię iść dalej, udając, że nic się nie wydarzyło, udając, że w sąsiednim kraju panuje pokój. Nie wyobrażam sobie, bym publikował cokolwiek, bym mówił cokolwiek, omijając zupełnie temat wojny w Ukrainie.

Wojny o Ukrainę. Wojny o Europę.

Przez te kilka tygodni nie potrafiłem napisać nic. Poranne wiadomości z 24 lutego zamurowały mnie – intelektualnie i emocjonalnie – na kilka tygodni. Mam kolegów w Ukrainie, we Lwowie i w Kijowie, znam tych ludzi, pracuję z nimi na codzień. Strach, który pojawił się wtedy, pod koniec lutego, strach o życie tych ludzi, ale też strach o przyszłość – Ukrainy, Polski, Europy – to coś, z czym długo nie mogłem sobie poradzić. Nie wiem, czy jestem gotów uznać, że sobie z tym poradziłem. Nie wiem, czy ktokolwiek powinien kiedykolwiek oświadczyć, że poradził sobie z grozą wojny i strachem o życie swoje i swoich bliskich.

Wojna rozpoczęta 24 lutego jest aktem skrajnego barbarzyństwa, którego nic, nigdy nie usprawiedliwi. Tak w oczach moich jak i milionów ludzi wokół mnie. Mam nadzieję, że historia także tego nie zrobi. Rosja – kraj o największym terytorium na świecie, rzekomo drugi największy potencjał militarny tegoż świata – dokonała aktu agresji, dokonała inwazji – na swojego sąsiada. Rosja rozpętała wojnę z Ukrainą, z Ukraińcami, których jedyną winą jest chęć życia jako wolni ludzie. Nic więcej, żadne akcje propagandowe nie zmienią faktu, że jedyną zbrodnią Ukraińców była potrzeba bycia wolnym. Tak dobrze przeze mnie rozumiana i tak bardzo ceniona.

Miałem pisać o biznesie, a piszę o wojnie. Jeszcze kilka tygodni temu było to coś, co nie mieściło się w mojej głowie, coś, czego nie dopuszczałem do siebie w żaden sposób, czego nie byłem w stanie przyjąć do wiadomości. A jednak piszę.

Rok temu gdy uruchamiałem tego bloga, miałem założenie, że nie dotknę tutaj polityki, ani tematów, które mogą ludzi dzielić, bo ja ich dzielić nie chcę. Akceptowałem i akceptuję, że mamy różne poglądy i punkty widzenia – taki jest przecież tytuł tego bloga.

Są jednak pewne wartości podstawowe, prawa tak uniwersalne, że stanowią fundament naszej cywilizacji. Mordowanie cywili, gwałty, niszczenie obiektów infrastruktury cywilnej i własności prywatnej – jest sprzeczne z tymi wartościami. I jeśli ktoś, kto czyta tego bloga – uważa inaczej, jeśli ktoś uważa, że poruszam temat zbyt kontrowersyjny, jeśli ktoś uważa, że w tej sprawie przecież jest jakakolwiek przestrzeń na rozterki moralne, jeśli wreszcie komuś nie odpowiada mój jednoznaczny stosunek do agresji Rosji na Ukrainę – to bardzo proszę niech zrobi mi i sobie przysługę.

I po prostu stąd wypierdala.

Ja natomiast będę robił swoje i będzie w tym więcej mnie. Wracam za kilka tygodni.