Work-life balance

Wypalenie zawodowe zeszło z pierwszych stron gazet i nagłówków portali zajmujących się zdrowym stylem życia. Może to pandemia sprawiła, że pojawiły się bardziej zajmujące tematy, może po prostu minęła pewna moda. Powody takiego stanu rzeczy mają mniejsze znaczenie, natomiast właśnie w tych dziwnych okolicznościach rzeczywistości warto pochylić się nad tym tematem.

Ujęcie „historyczne”

Nie ma potrzeby powtarzać tego, co zostało już napisane wiele razy i wypełniło wiele bitów wirtualnej przestrzeni. Można śmiało założyć, że każdy kto czyta ten tekst, doskonale wie czym jest work-life balance, przynajmniej jako idea. Co prawda od idei do rzeczywistości jest zazwyczaj daleka droga, którą niewielu miało okazję pokonać więc balans pomiędzy życiem i pracą pozostał jedynie hasłem. Z tego też prawdopodobnie względu zaczęto promować ideę połączenia życia prywatnego i zawodowego, argumentując, że te dwa obszary są ze sobą mocno związane i próba ich oddzielenia będzie skutkować frustracją i nigdy się nie powiedzie. Hasło work-life balance odeszło do lamusa, zastąpione nową ideę. Ideą, która promowała brak wyraźnego wydzielenia czasu na pracę, przyjęcie założenia, że człowiek powinien pracować wtedy, kiedy ma ku temu odpowiedni poziom energii, a tradycyjny model pracy od 9 do 17 nie sprawdza się u większości ludzi. Zaczęły powstawać narzędzia i metodyki, które miały umożliwić płynne przełączanie się między życiem zawodowym i osobistym, zapewniając przy tym, że działanie takie zapewnia psychice potrzebną harmonię i poczucie spełnienia. Problem, którym była trudność zostawienia pracy w biurze, rozwiązano przenosząc pracę do domu i wypełniając nią cały dostępny czas. By oddać sprawiedliwość – wprowadzono także życie osobiste do biura, bo sprawy prywatne warto załatwiać wtedy, gdy poziom energii nie pozwala wykonywać prac wymagających kreatywności.

Nowa rzeczywistość

Gaszenie pożaru benzyną przerwała pandemia. Praca na stałe przeniosła się do domów a na biura opustoszały, stając się miejscami spotkań towarzyskich tych pracowników, którzy mieli dość odwagi, by wyjść z domu i dość szczęścia, by organizacja nie zabroniła pojawiania się w biurze. Ten stan trwa już rok, a idea work-life balance stała się tematem tabu. Bo jak proponować ludziom rozdzielenie pracy od spraw prywatnych, gdy i jedno i drugie odbywa się w tej samej przestrzeni? W jaki sposób przekonywać, że harmonijne połączenie obu tych obszarów jest drogą do szczęścia i spełnienia, skoro od roku są harmonijnie połączone i nikt nie unosi się pod sufitem w poczuciu szczęścia i spełnienia?

Tabu

Więc przestano o tym mówić i pisać. A tysiące (dziesiątki tysięcy? setki?) pracowników walczy zapewne z wypaleniem zawodowym, do którego doprowadziło trwałe zintegrowanie dwóch obszarów życia, połączone z osamotnieniem i pracą w nadgodzinach, spowodowaną różnymi pobudkami. Do wypalenia zawodowego ciężko się przyznać nawet przed samym sobą, narastające zmęczenie, godziny spędzone na patrzeniu w ścianę, awantury w domu i kłótnie z bliskimi zrzuca się na karb szefa tyrana lub złej korporacji, która zmusza do pracy po dwanaście godzin na dobę. Owszem, niektórzy szefowie styranizowali się bardziej, niektóre korporacje stały się jeszcze bardziej wyzyskujące. Z niektórych sytuacji nie ma innej drogi ucieczki, niż zmiana pracy, a są także przypadki, gdy i to nie jest możliwe z powodów chociażby ekonomicznych. Nie każdy ma możliwość zmiany pracy w dowolnym momencie i wybierania spośród wielu ofert, dobrze płatnych i kuszących dodatkowymi profitami. Zwłaszcza, gdy kryzys gospodarczy macha ręką zza rogu, nie mogąc się zdecydować czy nadejść czy nie.

Praca domowa

Ale każdy może pracować ze sobą i próbować zmienić to, na co ma wpływ. I chociaż czasami są to jedynie detale, to warto spróbować, bo w obliczu wypalenia zawodowego i być może załamania psychicznego każdy drobiazg może być tym, który przeważy szalę i pozwoli przetrwać trudniejsze momenty. Należy jednak jasno podkreślić, że w życiu każdego może przyjść taki moment, że jedynym rozwiązaniem będzie współpraca z dobrym terapeutą i zaufanie specjaliście, który ma narzędzia i kompetencje, by wyciągać człowieka gdy ten nie jest już w stanie sam sobie poradzić. Czasami jednak można jednak proces wypalania zatrzymać i niekiedy nawet – zawrócić. Warto spróbować, nim będzie za późno i pierwszym krokiem ku temu jest zauważenie objawów, które mimo, że lekceważone – są dość widoczne i jednoznaczne. O tym także napisano i powiedziano już wiele, więc tutaj wystarczy ograniczenie się do krótkiej tezy: jeśli praca, która może nawet nie będąc spełnieniem marzeń, nie powodowała dotychczas ewidentnie negatywnych emocji i stanów, teraz nie pozwala oderwać głowy od służbowych zadań (rozmyślania o harmonogramie nad pomidorówką) a logowanie do służbowego komputera ściera uśmiech z twarzy – jeśli jeszcze jakiś się pojawiał – to znak, że pora zacząć reagować, bo wiele czasu już nie zostało.

Zapobieganie

Bo z wypaleniem walczy się na długo zanim nastąpią pierwsze objawy. Wypalenie jest skutkiem pewnego procesu, do którego niezwykle często doprowadzają sami pracownicy (my wszyscy), nie potrafiąc lub nie chcąc jasno określić granic i dbać o swoją własną higienę. Oczywiście, są miejsca pracy, które budują swoje wyniki finansowe i kulturę organizacyjną na wypalaniu pracowników, jednak warto takie firmy dość szybko opuszczać, bo koszt załamania nerwowego jest nieporównywalny z kosztami ekonomicznymi czy utraconymi ambicjami. Teraz jednak w większości przypadków jest już za późno na działania prewencyjne, teraz trzeba reagować nim będzie za późno i drukarka wypluje wypowiedzenie umowy o pracę lub receptę na leki. W najlepszym przypadku.

Wsparcie specjalistów

Tutaj jednak nie będzie gotowego rozwiązania, ten obszar powinien zostać zagospodarowany przez specjalistów – psychologów, terapeutów, trenerów. Tutaj, teraz, warto tylko podkreślić, że zdrowie psychiczne nie jest czymś, co można bagatelizować, a rzucenie się w wir pracy, by nie myśleć o tym, że nie ma się siły i ochoty na wykonywanie tej pracy jest naprawdę ślepym zaułkiem. Metody są, możliwości istnieją, tak samo jak ludzie, którzy mogą pomóc i są w stanie to zrobić. Zanim jednak uzyska się fachową pomoc, może warto zastanowić się, co można zrobić dla samego siebie? Odpuszczenie, pozwolenie sobie na chwilowy brak zaangażowania, wzięcie urlopu chociażby po to, żeby zmarnować czas na oglądaniu seriali i majsterkowaniu naprawdę nie powinien być powodem powstania wyrzutów sumienia. Praca, chociaż stanowi dużą część naszego życia, potrafi dawać spełnienie i realizować ambicje, nadal pozostanie tylko pracą. Wypalenie się w niej nie da więcej, jest wręcz odwrotnie – doprowadzi do zniechęcenia i porzucenia ambicji. O swoją higienę psychiczną trzeba dbać samodzielnie, to nie jest zadanie, które można delegować bądź odłożyć na później, w macierzy Eisenhowera należy do ćwiartki pilne-ważnei działania z nią związane powinny być realizowane teraz i z dużą uwagą oraz samodzielnie.

Jak? Nie wiem czy podejmę się pisania tekstu na ten temat. Jedyne co mogę zrobić, to opisać własne doświadczenia i powiedzieć, co u mnie działa lub nie.