Oszuści i liderzy

Nie będę się zagłębiał w psychologiczne dywagacje na temat syndromu oszusta, bo nie mam ku temu odpowiednich kompetencji. Nie jestem psychologiem.

Ale jestem menedżerem, który tego zjawiska doświadczył i mogę o tym opowiedzieć. Mogę też opowiedzieć o wielu innych menadżerach, którzy też czuli, że nie zasługują na to co mają albo byli przekonani, że ktoś dowie się, że nie posiadają odpowiednich kompetencji i zostaną zwolnieni. Mogę także opowiedzieć o ludziach, którzy byli liderami i prowadzili swoje zespoły przez ciężkie czasu.

Rola menadżerska jest z zasady funkcją eksponowaną, wymaga bycia widocznym i znajdowania się w centrum uwagi innych ludzi. Stanowi przez to duże wyzwanie dla umysłów uwarunkowanych do współpracy i wspólnoty. Dla zdrowego umysłu dobro grupy będzie ważniejsze niż dobro jednostki, dlatego też eksponowanie jednostki jest czymś nienaturalnym i może powodować nieprzyjemne zjawiska, a poczucie, że ktoś odkryje nasze sekrety jest jednym z nich.

Będąc szefem jesteśmy także przekonani, że spotkało nas wyróżnienie – do takiego myślenia przekonują nas menadżerowie wyższego szczebla, wręczając awans. Byłeś najlepszy, więc teraz będziesz szefem. Połączenie tych dwóch czynników – naturalnej niechęci do bycia w centrum uwagi z przekonaniem, że musimy być najlepszą wersją siebie jest najprostszą drogą do myślenia o sobie w kategorii nie nadaję się i jestem tutaj przypadkiem.

Prawda wygląda jednak odrobinę inaczej. Nie można powiedzieć, że korporacje podejmują tylko dobre decyzje personalne i każdy jest w tym miejscu, w którym powinien być. Wręcz przeciwnie – korporacje specjalizują się w obsadzaniu niewłaściwymi ludźmi niewłaściwych stanowisk, ale zaskakującym jest, że to właśnie ci ludzie na niewłaściwych stanowiskach zupełnie nie mają z tym problemu.

A ci, którzy robią dobrą robotę – nie potrafią pozbyć się przekonania, że ktoś się dowie o ich ułomności. To ich dotyczy syndrom oszusta. I pracują jeszcze ciężej, żeby nauczyć się więcej i żeby ciężką pracą przykryć potencjalne słabe punkty. Prędzej czy później ta ciężka praca zostanie dostrzeżona, przychodzi kolejny awans – i problem staje się jeszcze większy. Z każdym kolejnym awansem jest coraz gorzej. A takie przekonania są jak wirus, bardzo szybko przenoszą się na ludzi wokół, więc młodsi stażem i mniej doświadczeni kierownicy niższego szczebla zaczynaja przejmować te przekonania, które najczęściej trafiają na podatny grunt. I historia powtarza się po raz kolejny.

Czyż nie zakrawa na ironię fakt, że ludzie, którzy są na właściwym miejscu uważają, że ktoś dowie się o ich kłamstwie, podczas gdy ci, którzy trafili w jakieś miejsce przypadkiem – nie mają z tym najmniejszego problemu i nie dopuszczają do siebie informacji, że nie posiadają odpowiednich kompetencji? W rezultacie wyniki generują nieszczęśliwi, ale ogarniający liderzy na granicy załamania nerwowego, a piersi do medalu wypinają nieudacznicy z ogromnym ego, które nie przyjmuje żadnej krytyki, nawet własnej. Albo zwłaszcza własnej.

Sukces korporacji zbudowany jest na wykorzystaniu naturalnych przypadłości ludzkiej psychiki, w tym między innymi syndromu oszusta. Przekonanie, że na coś nie zasługuję wzmacnia motywujące działanie podwyżki lub awansu, bo próbujemy udowodnić, że na coś zasłużyliśmy. A jest dokładnie odwrotnie. Podwyżka lub awans jest nagrodą, jest docenieniem tego, co już zrobiliśmy i nie ma potrzeby niczego więcej udowadniać. Jeśli ktoś nas dostrzegł, docenił, pokazał, że widzi i ceni naszą pracę – to wystarczy podziękować i wyrazić radość. Nic nie jesteśmy nikomu winni.

Poza jednym wyjątkiem. Jesteśmy winni sobie słowa uznania dla naszych osiągnięć. Mamy obowiązek przyjąć do wiadomości, że na to co mamy, pracowaliśmy długo i ciężko. A obok są ludzie, dla których staliśmy się, albo wkrótce się staniemy, autorytetami. Prowadząc ludzi, mamy moralny obowiązek wobec tych ludzi, by dbać o siebie. Nikomu nie jest potrzebny menedżer, który zabłądził we własnych przekonaniach na swój temat. Nasze zespoły potrzebują liderów, którzy są silni, odważni i pewni siebie. Którzy staną twarzą w twarz z każdą przeciwnością losu, będąc wyposażonymi w przekonanie, że dadzą radę.

I tym przekonaniem będą zarażać ludzi.