Media społecznościowe

Moja relacja z mediami społecznościowymi jest burzliwa. Delikatnie mówiąc. Próbowałem korzystać z Twittera wielokrotnie, zawsze z tym samym skutkiem – po kilku miesiącach rezygnowałem. Konto na Facebooku zakładałem trzykrotnie, podobnie z różnymi komunikatorami. Pamiętam różne powody ucieczki z poszczególnych portali, czasami była to niechęć do dzielenia się danymi, czasami opór moralny przed wspieraniem firmy, z której działaniami się nie zgadzam a czasami po prostu brak zainteresowania. 1 Doszedłem do momentu, w którym uznałem, że nie ma nic złego w posiadaniu profili, zbierania danych nie uniknę, a moje wsparcie lub jego brak niewiele znaczy dla bigtechów. To, czego jednak nie chcę oddać to czas i energia.

Kilka tygodni temu wróciłem do regularnego korzystania z Instagrama i sprawiało mi to ogromną przyjemność. Niepokojąco dużą. Na tyle dużą, że zacząłem się zastanawiać, czy to normalne. Wróciłem, bo szukałem alternatywy dla Twittera, którego odpuściłem definitywnie tym razem (drama z Muskiem w roli głównej oczywiście). Zaczynałem nieśmiało od kilku Stories raz dziennie. Ocknąłem się zaglądając w statystyki czasu przed ekranem telefonu. Dwie godziny dziennie, codziennie. Kiedy? Jak? Nie ma mam pojęcia jak to się stało i to było najgorsze. Nie była to moja świadoma decyzja. Mam wrażenie, że dotarło do mnie dopiero, gdy usunąłem Twittera, Reddita i Pinteresta – bo korzystając z kilku aplikacji mniej rzuca się w oczy ile czasu w nich spędzamy.

To był jednak dopiero wstęp. Media społecznościowe nie są złe. Nie mogę tego samego napisać o ludziach za nimi stojących, ale mimo wszystko wierzę, że społecznościówki są tylko narzędziem i my sami decydujemy jak spędzamy nasz czas i z jakich narzędzi korzystamy. Algorytmy nam tego nie ułatwiają, podobnie jak sposób projektowania aplikacji, który ma nas zachęcać do dalszej konsumpcji.

Konsumpcji, nie kreacji.

Przez kilka dobrych miesięcy moja obecność na tym blogu była znikoma. Próbowałem wrócić kilka razy do regularnego pisania, ale z miernym skutkiem. Szukałem przyczyny w zmęczeniu, obciążeniu stresem, zmianie pracy i związanych z tym wyzwaniach, ale dopiero usunięcie Twittera i Reddita oraz mocne postanowienie limitowania Instagrama – oddały mi na tyle czasu i energii, że znowu piszę.

To w tym momencie wreszcie połączyłem dwie kropki dryfujące w mojej głowie. Nie potrafię konsumować i kreować jednocześnie. Zapewne są ludzie, dla których to nie jest problem, potrafią pisać albo rysować albo tworzyć muzykę, nagrywać filmy, robić cokolwiek – będąc jednocześnie aktywnymi w mediach społecznościowych. Ja nie potrafię. Mój mózg działa albo w trybie tworzenia albo w trybie odbierania i nic, co bym robił, tego nie zmieni.

Kluczem jest energia. Nie czas – chociaż długo myślałem, że o czas chodzi – tylko energia. A zużywać ją potrafi kreacja, ale potrafi też konsumpcja. Bodźce, które do mnie docierają z Instagrama, wiadomości, które angażują emocje, dyskusje, które zajmują myśli – to wszystko zużywa energię. Wpadam wtedy w pułapkę, bo zmęczony mózg nie potrafi już nic z siebie dać, więc jedyne na co mam ochotę, to… dalsze przewijanie strumienia wiadomości albo obrazów. Co jeszcze bardziej mnie męczy. A nie próbowałem nawet TikToka!

Moje doświadczenia są takie, że kilkutygodniowy detoks od portali społecznościowych pozwala mi wrócić do regularnego tworzenia nowych treści – nie tylko tych publikowanych tutaj. Sam jestem mocno zaskoczony tym wnioskiem i dopuszczam, że jakiegoś czynnika mogłem nie wziąć pod uwagę. Ale wszystko wskazuje na to, że dla mnie wybór jest prosty: konsumpcja albo kreacja.

Nie dotyczy to jednak książek i filmów, nawet kolorowych i szybkich blockbusterów. Mam wrażenie jednak, że to co w nich odprężające, to fabuła. Historia, która angażuje mój mózg i odciąga uwagę od codzienności. Oglądając czy czytając nie tworzę, ale te aktywności nie sprawiają, że cały dzień nie mam potem przestrzeni w głowie, żeby coś napisać.

Konsumpcja nie jest zła, ale warto sprawdzić, czy nie jest czynnikiem ograniczającym kreację. U mnie jest. I jak zawsze wybór należy do nas.


  1. Jeśli nie korzystam z jakiegoś portalu, serwisu czy aplikacji kilka dni – to kasuję. ↩︎