Jak przegadano zarządzanie?

Media społecznościowe, zwłaszcza te nastawiona na środowisko zawodowe i biznesowe pełne są dyskusji na temat zarządzania, przywództwa czy motywacji pracowników. Zawsze w pozytywnym tonie i pełne propagandy sukcesu. Chętnych do udzielania porad jest wielu, a jeszcze większe jest grono chętnych do dyskusji. Trwa to już od kilku lat i zaszło odrobinę za daleko – zarządzanie zostało przegadane.

Każda czynność, którą wykonujemy w ramach pracy zawodowej (czy to na etacie czy w każdej innej formie wynagradzanej pieniędzmi) można określić mianem kompetencji. Projektowanie fundamentów pod maszyny przemysłu ciężkiego jest kompetencją i tak samo jest nią zarządzanie zespołem lub projektem. Rzadko jednak można przeczytać artykuły o narzędziach do projektowania fundamentów i długie elaboraty o najlepszych programach do obliczeń dynamicznych, zakończone na dodatek obszerną dyskusją na LinkedIn. Projektantom nie jest to do niczego potrzebne, po prostu siadają przed monitorem i wykonują swoją pracę. Oczywiście, są w internecie miejsca dedykowane takim właśnie rozmowom, zdarza się, że dwóch inżynierów prowadzi srogą awanturę na temat wyższości jednego narzędzia nad drugim, jednak są to przypadki rzadkie i miejsca bardzo specjalistyczne. Fakt, nie każdy potrafi zaprojektować fundament pod prasę wyciskającą z blachy karoserię nowego modelu Tesli, ale tak samo – nie każdy potrafi zarządzać. Istnieje wręcz niepomijalne ryzyko, że wielu tak twierdzących – tylko tak twierdzi.

Nie jest moim zamiarem jednak podważanie kompetencji – te weryfikuje rynek i sytuacje kryzysowe. Zauważam tylko, że przegadaliśmy zarządzanie.

Bardzo dużo słów napisano i powiedziano o tym, jak motywować pracowników, żeby zwiększyć ich zaangażowanie. Wiele opracowań stworzono o tym, jak skutecznie zarządzać projektami. Zarówno księgarnie jak i przestrzeń internetu pełne są poradników wielkiego rodzaju, włączając w to nagrania wideo, które mają jedno zadanie – powiedzieć menadżerom, zwłaszcza młodym, co robić, by dobrze i skutecznie zarządzać… właściwie wszystkim. A brutalna prawda jest taka, że po stokroć lepszy jest praktyk, który nie wie, czym jest kanban, ale skutecznie przekłada te żółte karteczki z jednej kolumny do drugiej, niż wyszkolony teoretyk, który nie potrafi wytłumaczyć zespołowi dlaczego wymaga od nich założenia konta w Trello i nie umie odpowiedzieć zarządowi na proste pytanie na jakim etapie jest twój projekt.

Jednak jak w przypadku każdym innym, tak i tutaj to rzeczywistość weryfikuje słowa, nie na odwrót. Żaden podręcznik nie nauczy jak radzić sobie z emocjami pracownika, któremu wręczamy wypowiedzenie. Żaden kurs nie pomoże, gdy ktoś z naszych podwładnych informuje nas o ciężkiej chorobie. I żaden artykuł nie da nam odpowiedzi jak prowadzić ludzi w czasach pandemii, gdzie brak jakiejkolwiek stabilności, sytuacja zmienia się z dnia na dzień i brak jest gotowych rozwiązań. Oczywiście próbują, jednak teoria pozostanie tylko teorią do momentu gdy nie staniemy twarzą w twarz z rzeczywistością. Niezależnie od ilości przeczytanych książek i pochłoniętych artykułów, każdy będzie musiał sobie sam poradzić z emocjami, które towarzyszą skrajnym sytuacjom. A tych w życiu menadżera jest wiele i okazji, by zweryfikować teorię w praktyce – także.

I na ironię zakrawa fakt, że sam dokładam od siebie cegiełkę, w końcu istnieje ta strona. To nie jest jednak tak, że nie uznaję rozmawiania i przekazywania wiedzy innym – sam regularnie odwiedzam kilka stron, kupuję książki i oglądam nagrania na YouTube. Staram się jednak dobierać treści w bardzo konkretny sposób – poświęcam czas materiałom praktyków, ludzi, o których wiem, że długie lata przepracowali w biznesie, zarządzali projektami i prowadzili zespoły. A czas to nasza najcenniejsza waluta, dlatego warto go oddawać tylko tym, którzy najpierw przez lata robili, a teraz chcą o tym opowiedzieć innym. I opowiadają – o swoich doświadczeniach i wnioskach, które wyciągnęli. Co jednak charakterystyczne dla ich sposobu mówienia to fakt, że nikogo nie przekonują i nie namawiają, mówią jedynie mi przydarzyło się to, więc zrobiłem to i stało się to. Nie są teoretykami tylko praktykami, którzy swoim doświadczeniem i osiągnięciami budują swoją wiarygodność. Niestety, zbyt często jest tak, że ich słowa giną w kakofonii tych wszystkich wpisów, notek, nagrań i publikacji, które zawierają minimum treści w maksimum formy.

Nasz mózg w końcu preferuje obietnice oraz marzenia a unika brutalnych faktów. Wolimy czytać o nowej metodzie zarządzania (albo po raz setny o tej samej) niż przyjąć do wiadomości, że w niektórych sytuacjach pozostają tylko paskudne rozwiązania. Są takie chwile w życiu każdego szefa zespołu, że jedyne o czym marzy to dwie butelki mocnego alkoholu. I nie pomoże żadna książka ani artykuł w internecie, pozostaje tylko dziesięciokilometrowy bieg w deszczu lub spotkanie z terapeutą (bo alkohol to ślepa uliczka). Tego jednak nie przeczytamy na LinkedIn. Nie zobaczymy na YouTube (poza nielicznymi chlubnymi wyjątkami). Dlatego uważam, że przegadano zarządzanie. Poświęcono bardzo wiele miejsca kolejnym narzędziom i metodom, kolejnym opowieściom, jak to każdego można zmotywować podchodząc do niego w odpowiedni sposób. Może warto to powiedzieć przemęczonej szefowej dwudziestoosobowego zespołu, która gasi trzy pożary jednocześnie, a pięć osób stoi w kolejce po podwyżkę (część zasłużyła, ale reszta absolutnie nie). Może spróbujmy jej powiedzieć, że wystarczy, gdy każdemu pracownikowi poświęci tylko dwie godziny czasu tygodniowo, by porozmawiać o jego aspiracjach oraz oczekiwaniach czym pomoże zadbać o jego poziom motywacji. Matematyka podpowiada, że spędzi nad tym czterdzieści godzin w tygodniu, w każdym tygodniu, a weekend pewnie pochyli się nad przygotowaniem kilku ofert, bo tym ludziom trzeba także zapewnić pracę. Po godzinach ustali plan rekrutacji z działem HR a tuż przed północą odbędzie telekonferencję z szefem, który domaga się raportu.

Przywództwo nie polega na rozmawianiu i dyskutowaniu.

Przywództwo polega na robieniu. Na popełnianiu błędów. Na przewracaniu się i wstawaniu. Na przyznawaniu się do słabości i duszeniu w sobie wątpliwości – czy ja się do tego naprawdę nadaję? Prowadzenie ludzi bywa inspirujące i budujące, ale najczęściej jest ciężką pracą, która wypala. Każdy lider powinien wiedzieć, kiedy zejść ze stanowiska, bo zamiast pomagać – zaczyna przeszkadzać swoim ludziom. Nie widziałem żadnego artykuły na temat tego, jak wypalony menadżer staje się niebezpieczny. Dla zespołu. Dla organizacji. Dla siebie. Tego nikt nie uczy na kursach i nie pisze o tym w książkach, a wie o tym każdy menadżer z kilkuletnim doświadczeniem i mający za sobą kilka kryzysów. Tylko nie napisze na ten temat wpisu na blogu, bo w ciągu dnia nie ma na to czasu, a wieczorem brak mu energii. Zresztą, takie refleksje też przychodzą po czasie, wraz z rosnącym dystansem i doświadczeniem.

Zarządzanie zostało przegadane, bo głos przejęli teoretycy i ludzie, którzy zarabiają na uczeniu zarządzania. Są wśród nich eksperci, których warto posłuchać i z którymi warto pracować, jednak by się tego dowiedzieć – trzeba już posiadać swoje własne doświadczenie. A by zdobyć doświadczenie – nie wystarczą książki. Trzeba robić. Zaczynać od małych projektów i małych zespołów, popełniać błędy, wyciągać wnioski i wprowadzać poprawki. Dopiero mając kilka porażek na koncie zaczynamy rozumieć podręczniki i szkolenia, zwłaszcza te dotyczące „twardych” narzędzi i metodyk, bo opowiadają o realnych zadaniach, z którymi się mierzymy. I nie ma nic złego w tym, że nie rozumiemy całej reszty, którą napisano tylko po to, by pojawiła się w Empiku. Życie weryfikuje wiedzę, nie na odwrót. Są ludzie, którzy próbują sprzedać receptę na sukces i obiecują, że po spełnieniu ich rad wszystko się ułoży i każdy problem rozwiąże się sam.

Nie ułoży się. Nie rozwiąże.

Za każdym zażegnanym kryzysem stoi człowiek, który nie bał się ciężkiej pracy i dziesiątek nieprzespanych nocy. On sam nie opowie o tym, jak to zrobił, a zapytany – machnie ręką, uśmiechnie się pod nosem i odburknie zrobiłem to co trzeba było zrobić. Miałem przyjemność pracować z takimi ludźmi, na pierwszej linii frontu i wiem jak mało mówili. Dawanie feedbacku? Tak, tak, tylko później, bo teraz czeka na nas pożar do ugaszenia. Później nie nadchodziło, bo nie było takiej potrzeby – po wykonanej robocie wystarczył mocny uścisk dłoni i wszyscy wiedzieliśmy, że zrobiliśmy dobrze i tak należy robić.

Żadna publikacja w czasopiśmie nie nauczy menadżera jak poradzić sobie ze zwolnieniem kilku świetnych pracowników, tylko dlatego, że zarząd podjął „decyzję biznesową” o likwidacji jednego z biur. I nawet jeśli decyzja oglądana pod mikroskopem z każdej strony krzyczy do człowieka, że jest słuszna – to ta świadomość w żaden sposób nie ułatwia wykonania zadania. Teoria uczy, że w takich sytuacjach należy zachować się z szacunkiem do pracownika i okazać empatię, ale nie uczy – jak to zrobić. Jak zachować zimną krew, patrząc w oczy koledze i jak później stanąć przed resztą zespołu i próbować im to tłumaczyć? Są takie momenty, że dobrych rozwiązań nie ma i nikt nie jest w stanie tej wiedzy przekazać. Bo tego trzeba doświadczyć samodzielnie, by wiedzieć co zrobić i jak się zachować. I nawet gdy człowiek już myśli, że nic go więcej nie zaskoczy, to rzeczywistość mówi sprawdzam. I zaskakuje po raz kolejny. Dlaczego nikt nie pisze o tym artykułów?

Bo to brutalne i kiepsko się sprzedaje. Odkąd zaczęto sprzedawać słowa i obietnice prawda przestała być chodliwym towarem. I zaczęła być tematem tabu. Problem tylko w tym, że na tej stronie nie ma reklam i nie ma reklamodawców.

Zatem może być prawda.

Nie każdy może zarządzać. Tak jak nie każdy ma predyspozycje do projektowania konstrukcji stalowych. I jednego i drugiego uczymy się w pierwszej, drugiej i trzeciej pracy. I przy jednym i przy drugim popełniamy mnóstwo błędów i upadamy wielokrotnie. Kłopot w tym, że nim pozwolimy komuś samodzielnie projektować – robi to przez kilka lat pod okiem samodzielnego i doświadczonego specjalisty. Rysuje, liczy, myli się, poprawia i tak po wielokroć, aż osiągnie poziom, dzięki któremu może stać się samodzielny. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pozwoli projektować absolwentowi politechniki, dlaczego zatem pozwalamy prowadzić ludzi absolwentom uczelni albo teoretykom, którzy przeczytali kilka książek? Przeglądając portale społecznościowe i półki księgarni z łatwością znajdujemy setki, tysiące artykułów i porad jak prowadzić trudne rozmowy, jak motywować pracowników, jak zatrudniać i budować zespoły i wreszcie – jak zwalniać. Jednak dopiero spojrzenie w oczy człowiekowi z krwi i kości i zmierzenie się z kryzysem w prawdziwym życiu daje wiedzę. Doświadczenie daje wiedzę.

Przestańmy gadać. Zacznijmy robić.