Głosowania w mediach społecznościowych

Media społecznościowe z samego swojego założenia służą angażowaniu ludzi. Zaprojektowane i zbudowane są w sposób, który ma nas do nich przyciągnąć i możliwe długo zatrzymać. Temu służą także – a może przede wszystkim – interakcje pomiędzy ludźmi. I reakcje na wpisy. To, co staje się coraz większą plagą na LinkedIn. Głosowania reakcjami.

Nie bardzo rozumiem czemu ktokolwiek jeszcze uznaje to za świetny sposób budowania relacji / marki / interakcji / podstaw cokolwiek. Od dawna wiadomo, że konta ze sztucznie napompowanymi zasięgami (a temu służą chociażby reakcje na posty) są sprzedawane. Nazwa takiego konta jest zmieniania i okazuje się, że lubimy jakiś dziwny portal lub popieramy instytucję, którą najchętniej ominęlibyśmy szerokim łukiem. Albo się nie okazuje – bo kto regularnie sprawdza co polubił dwa czy trzy lata temu? Takim akcjom służą ankiety, w których głosuje się reakcjami. Budują zasięgi, budują markę konta, które może zostać sprzedane. Oczywiście nie musi – ale nawet wtedy warto mieć świadomość, że posty wymuszające reakcję (głosowania) służą przede wszystkim zwiększaniu zasięgów konta i mało kogo obchodzą potem wyniki tych ankiet.

A jeśli ktoś, gdzieś, w jakimś dziale marketingu uznał, że jest to świetny pomysł, jeśli ktoś przeczytał gdzieś, w jakiejś książce, że to pomoże zbudować markę osobistą – to warto wiedzieć, że są zdecydowanie lepsze i skuteczniejsze narzędzia do prowadzenia ankiet internetowych. Najprostsze Formularze Google, podobne narzędzie od Microsoftu czy mniej popularne (i bardziej przyjazne prywatności naszych danych) robią robotę i doskonale sprawdzają się jako ankiety. Ich przetwarzanie i praca z nimi jest także o wiele prostsza niż liczenie i przepisywanie reakcji z portalu społecznościowego.

Jeśli zatem klikasz te ankiety – przestań (albo miej świadomość, czym są). Jeśli je publikujesz – przestań (albo napisz wprost czemu służą).